POETYCKI WIECZOREK
Z okazji Światowego Dnia Poezji, Miejska Biblioteka Publiczna w Wejherowie...
2025-03-23

2025-03-23
PIERWSZA PORAŻKA»2025-03-17
TURNIEJ FULL CONTACT»2025-03-17
TYLKO REMIS»2025-03-10
PEWNA WYGRANA»

„BYLIŚMY NIEWINNI” - RECENZJA
2023-03-22 14:57:12

Wejherowianie otrzymali kolejną powieść o swoim mieście. Myślę jednak, że będzie ona interesująca nie tylko dla nich – zasługuje bowiem na ogólnopolską promocję i powszechne uznanie. Owa powieść to „Byliśmy niewinni” pióra Dawida Wasiniewskiego.
Kilka utworów, których akcja toczy się w naszym mieście, już powstało. To cykl kryminałów retro Piotra Schmandta o sprawach inspektora Brauna („Pruska zagadka”, „Fotografia”, „Fabryka Pokory”), to parapsychologiczny kryminał Iwony Bogusz usytuowany w powojennej scenerii („Aptekarz”), to kilka różnych powieści zdecydowanie młodzieżowych (których akurat nie czytałem). Teraz do tego zacnego grona dołączył Dawid Wasiniewski z opasłym tomiskiem traktującym o ostatnich miesiącach pokoju i pierwszych dniach wojny. Tej drugiej światowej, oczywiście. I jest to istne „wejście smoka” – szczere gratulacje od czytelnika!
Główni bohaterowie to wejherowska młodzież. A właściwie trójka nastolatków. Charakterystyczna dla wieloetnicznej Rzeczypospolitej oraz symboliczna dla nadchodzącego konfliktu: Żydówka, Polak, Niemiec. I każde z nich jest na swój sposób wyalienowane. Fejga to córka Żyda i Polki, do tego wychowana w wierze katolickiej. Poza tym (z tego co wiem) według ortodoksyjnych Żydów – prawdziwą „izraelickość” dziedziczy się po matce. Włodek jest Polakiem, ale nie Kaszubem. Do tego przysposobionym „dzieckiem syberyjskim” o nieznanych korzeniach. Kurt z kolei jest Niemcem. Synem jednego z tych zaborców, którzy nie opuścili wracającego do Polski „korytarza pomorskiego”. Jego ojciec, zafascynowany hitlerowską propagandą, czeka na „powrót” Niemiec na te tereny. Natomiast „wyrodny” syn właściwie się w pełni spolonizował – nawet łatwiej mu mówić po polsku niż po niemiecku.
W pierwszej części powieści („Powiew nadziei”) nawet początkowo z lekka drażni pewna egzaltacja, dopóki nie zorientujemy się, iż jest to przecież świat widziany oczyma młodzieży. Z kolei owa młodzież używa w swych wypowiedziach całkiem współczesnych zwrotów (typu „dostać szlaban”). W pierwszej chwili nieco mi to zgrzytało jako językowy anachronizm. Ale potem pomyślałem sobie, że przecież autor w swoisty sposób „przetłumaczył” młodzieżowe rozmowy na język bardziej współczesny i zrozumiały dla obecnej młodzieży. Jeśli ta książka ma przemówić do dzisiejszego czytelnika – może lepiej nie tworzyć dialogów w stylu „Szatana z siódmej klasy”, „Wyprawy pod psem”, „Listu z tamtego świata” czy innych młodzieżowych powieści mistrza Kornela Makuszyńskiego? To jednak też zdecydowanie portret przedwojennej młodzieży: Fejga często zwraca uwagę na to, czy jej przyjaciele postępują zgodnie z zasadami dobrego wychowania. Z kolei u Wasiniewskiego nie jest odmieniane przez przypadki słowo „Anschluss”. Język niemiecki wydaje mi się najtrudniejszym ze wszystkich trzech najpopularniejszych języków europejskich, więc nie czuję się kompetentny wypowiadać w tej kwestii; może to po prostu stylizacja językowa na tamte czasy (gdy wyrazy „radio” czy „molo” też były nieodmienne).
Powieść zaczyna się od spotkania wejherowskiej śmietanki towarzyskiej w willi sióstr Panek. Podczas prezentacji znamienitych wejherowian poczułem obawę, że książka okaże się swoistą „czytanką”, sfabularyzowanym kalejdoskopem, bedekerem, podręcznikiem – z pretekstową akcją. Nic bardziej mylnego, na szczęście! Opisywane wydarzenia z każdym rozdziałem nabierały tempa i coraz bardziej wciągały do powieściowego świata. Fejga oraz Włodek i Kurt są postaciami całkowicie fikcyjnymi. Z kolei co do postaci historycznych – autor zastosował interesujący i konsekwentny zabieg: ich sporadyczne wypowiedzi są autentycznymi cytatami, udokumentowanymi historycznie. Podobnie z opisywanymi wydarzeniami i miejscami: te w tle też są jak najbardziej historyczne, fikcją literacką są przygody głównych bohaterów i ich przyjaciół. Kolejnym takim wydarzeniem jest prestiżowy turniej tenisowy w Warszawie, na który pojechali nasi protagoniści. Autor powieści jest pasjonatem tenisa i współwłaścicielem klubu tenisowego. Dla mnie, przy moim antytalencie do wszelkich gier z piłką, trafienie niewielką rakietą w małą i szybką piłeczkę wydaje się umiejętnością godną rycerzy Jedi. Ale muszę przyznać, że opisy tenisowych zmagań polsko-niemieckich interesująco czytało się nawet laikowi. Pomyślałem sobie tylko: no tak, gdyby autor był np. historykiem sztuki, to młodzi ludzie pojechaliby zwiedzać Muzeum Narodowe. Znów nic bardziej mylnego! Tenis nie opanował całej fabuły, był też w pełni uzasadniony: w Wejherowie funkcjonowały już wtedy korty tenisowe – i właściwie tylko na nich mogli się w naturalny sposób spotkać Żydówka, Polak i Niemiec. Następne wydarzenie fabularne to poszukiwanie mitycznego skarbu Wejhera. Świetny, autentycznie wciągający wątek przygodowy. I, jak w całości powieści, dużo tu jest Wejherowa: rynek, kalwaria, klasztor, morenowe wzgórza, starsze i nowsze uliczki. Gdy czytałem „Aptekarza” – brak mi było z kolei wyraźniejszego zarysowania tła (np. informacji dla czytelnika, że wejherowski szpital znajduje się za rzeką, na morenowych wzgórzach pokrytych lasem). Tu podobnych niedostatków nie ma. Ostatnie „pokojowe” wydarzenia to otwarcie basenu miejskiego (obecnie odbudowywanego w nowej formie) oraz potańcówka w stylowej strzelnicy Bractwa Kurkowego (plan odbudowy której ponoć też się zarysowuje). Wspomniana potańcówka była takim wydarzeniem, że – jak mówi w wywiadach Dawid Wasiniewski – ówczesna „Gazeta Kaszubska” opisywała ją przez kilka numerów! Majaczącym się zgrzytem są pierwsze wzmianki o tworzonych przez Niemców listach proskrypcyjnych (podobna zapowiedź nadchodzącej grozy pojawiła się również w filmowym „Kamerdynerze” Filipa Bajona). Druga część powieści, „Terror”, jest już w zupełnie innej tonacji, zaś nasi bohaterowie i ich przyjaciele przechodzą gwałtowny proces dojrzewania. Mamy tu i wybuch wojny, i wrześniową obronę, i Wejherowo pod niemiecką okupacją, i oczywiście Las Piaśnicki… Ciężko się czyta te rozdziały (acz czegóż innego można się było spodziewać?), lecz powieść Wasiniewskiego niezmiennie trzyma klasę – i (mimo koszmaru hitlerowskich zbrodni) coraz trudniej się od niej oderwać. Nie chcę pisać bardziej szczegółowo, by nie zdradzić rozwiązania poszczególnych wątków oraz iście przykuwającej pointy. Autorowi – dlatego tylko, że parał się on również fantastyką – podczas odbierania autografu powiedziałem coś takiego: „Wiem, że w kontekście Piaśnicy brzmi to niezbyt stosownie, ale finałowe rozdziały przykuły mnie do lektury jak u Dicka lub Kinga”.
Zamiast spoilerować – podzielę się jeszcze kilkoma luźnymi wrażeniami. Autor, nie będący (jak i ja zresztą) historykiem, wykonał przeolbrzymią pracę przygotowawczą i badawczą. Nie jestem rodowitym wejherowianinem, choć w tym mieście mieszkam od wczesnego dzieciństwa i szczerze się z nim utożsamiam, więc z domowych opowieści nic o dawnym obliczu Grodu Wejhera dowiedzieć się nie mogłem. Z tym większą ciekawością chłonę wszystkie informacje historyczne. Wielkim dla mnie zaskoczeniem było np. to, że kościół klasztorny w okresie międzywojennym służył za świątynię niemieckiej diasporze katolickiej (notabene środowisku, o którym chciał kiedyś napisać Piotr Schmandt – może jednak doczekamy się czwartego tomu spraw inspektora Brauna?). Świetnie, że przez postać Włodka przypomniane zostały w utworze fabularnym „dzieci syberyjskie” (jak dotąd jedynie opowiadanie grozy „Wywiezione” poświęcił im Krzysztof Szkurłatowski w 26 numerze magazynu literacko-graficznego „Czerwony Karzeł”). Bardzo ciekawa okazała się postać Kurta – i to już w części przedwojennej. W ogóle outsiderzy – wyłamujący się ze swego środowiska, a nie pasujący do tego nowego – są często najbardziej przejmującymi postaciami w utworach różnych gatunków. Ciekawie też zarysowane są postacie polskich przyjaciół Włodka – czyli Zenka i Zbyszka (łącznie z ich zachowaniami w wojennej próbie). I jeszcze a propos tejże próby… Jakąś dekadę temu czytałoby się tę powieść jako historię z czasów bezpowrotnie minionych, z bohaterami, którzy mieli pecha urodzić się w „tamtych czasach”. Dziś, w dobie niesprowokowanego napadu zbrodniczej Rosji na sąsiednią Ukrainę, można się zastanawiać, czy to naprawdę „tamte” czasy. I wrześniowe rozdziały czyta się zupełnie inaczej. Cieszy mnie zresztą wyraźne rozróżnienie patriotyzmu od nacjonalizmu i antysemityzmu (tak jak dewocja czy klerykalizm bynajmniej nie są kwintesencją pobożności).
Podczas marcowego spotkania w Powiatowej Bibliotece Publicznej mówiono o tym, że książka Dawida Wasiniewskiego cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Bardzo mnie to cieszy. Życzę kolejnych wydań, dużych nakładów i zainteresowania w całym kraju; oraz najbliższego Gryfa Literackiego!
Jan Plata-Przechlewski
P.S.
Zastanawiałem się nad zamieszczeniem poniższych spostrzeżeń. Ale chcę, by mój – wyjątkowo długi jak na portal internetowy – wywód był recenzją, a nie panegirykiem. Zastrzegam jednak, że krytycznych uwag nie zamieszczam złośliwie. Moją motywacją jest życzliwa troska o kolejne wydania oraz o to, by nikt do świata i języka powieści „Byliśmy niewinni” się nie przyczepił.
Kwestie historyczne. Wyjazd do Warszawy, przejazd przez Wolne Miasto Gdańsk. Gdyby bohaterowie jechali do stolicy „dzisiejszą” trasą – za Tczewem wjechaliby w granice Prus Wschodnich (czyli III Rzeszy) i znów musieliby okazywać paszporty. Żeby tego uniknąć musieliby za Tczewem skręcić na zachód; a może od razu, od Gdyni, skręcili przez Kaszuby na Bydgoszcz? Zresztą nie zmieniałbym tego w kolejnych wydaniach: te paszporty i ta przesiadka w Gdańsku konstytuują fabułę! Neogotycki i poewangelicki kościół stojący naprzeciw dawnego gimnazjum. Po wojnie popularnie nazywany Leonem. Dopiero po latach dowiedziałem się, że ów kościół jest pod wezwaniem św. Stanisława Kostki. Skąd więc ów „Leon”? Ano stąd, że należy on do parafii św. Leona Wielkiego (czyli konwiktu naprzeciwko gmachu starostwa). Przed wojną nikt by jednak nie połączył tych dwóch patronów w jedno, gdyż dzisiejszy kościół Stanisława Kostki – był wówczas protestanckim zborem. Jeden z przyjaciół Włodka mieszkał przy ul. Kopernika; topograficznie domyślam się, że chodziło o ówczesną ulicę Piłsudskiego (równie zresztą wtedy prestiżową, jak ulica Hallera). Natomiast dawna nazwa Nanic to chyba nie Naniece, lecz Naniec? Może gdzieś tu pomyliłem się ja; chętnie i z pokorą przyjmę objaśnienia historyka. Natomiast absolutnie wiem, że filmowego „Pianistę” nakręcił Roman Polański (patrz jeden z przypisów).
Kwestie językowe. Niestety, korekcie przemknęło się parę popularnych ostatnio błędów. Słowo „także” jest synonimem słowa „również”. Natomiast, jeżeli mamy na myśli to, że coś stało się „w zaistniałej sytuacji” – powinno być (po przecinku, ale bez przecinka w środku) pisane osobno „tak że”. Jeżeli mamy dwóch rozmówców – to są oni „obaj” („oboje” rezerwujemy dla kobiety i mężczyzny). Również „dlań”, „doń”, „zeń” sugeruje rodzaj męski. „Przyczynek” to „dodatek”, „uzupełnienie” (od „przyczynienia się”), a nie synonim „przyczyny”. Zwroty „wszem i wobec” (w miejsce „wszem wobec”) oraz „między Bogiem a prawdą” (w miejsce „Bogiem a prawdą”) tak się upowszechniły, że chyba nawet trudno je poprawiać. „Tą książkę” dopuszcza się już mowie (ale w piśmie nadal jest tylko „tę książkę”). Zaś tytuł powieści powinno się pisać „Byliśmy niewinni” (a nie „Byliśmy Niewinni”). W języku polskim całkowicie z wielkiej litery pisze się tylko nazwy gazet i czasopism („Gazeta Kaszubska”, „Czerwony Karzeł”) – chyba że pojawia się nazwa własna lub nazwisko („Fabryka Pokory”). Co innego, jeżeli autor zamierzał ową „niewinność” szczególnie podkreślić; czytelnikowi notki bardziej się to jednak może skojarzyć z kalkowaniem anglosaskiej zasady pisania tytułów.
Szanowny Panie Dawidzie! Wykonał Pan gigantyczną, niewiarygodną robotę; w życiu nie miałbym tyle cierpliwości, by ślęczeć nad takimi stertami materiałów. I stworzył Pan ogromne dzieło. Sam param się sporadycznie pisaniem groteskowych nowelek w konwencji SF lub horroru (drukowanych w wydawnictwach Gdańskiego Klubu Fantastyki). Ale próby napisania tak potężnej powieści historycznej w życiu bym się nawet nie podjął…
jpp
-
2025-03-26
-
2025-03-27
-
2025-03-11
2025-03-26 13:14:29
NAJNOWSZE OKAZJE
NAJNOWSZE TUBONY
NAJNOWSZE GAZETKI
swoich znajomych!
z innymi!